Podczas codziennego spaceru dostałem ogromnej rozterki. (nie sraczki)
Jak na marzec w Londynie jest już dość ciepło więc poszedłem do parku popracować. Usiadłem na ławce i rozglądam się po okolicy. W trawie zauważyłem kawałek papierka. Leżał. Czaił się. Dla większości mniej wyedukowanych ludzi wyrzucenie śmieci na ulicy, trawniku czy pod swoim domem to norma. Są w końcu służby które to maja posprzątać. O tak taki bogaty kraj, wychowali sobie społeczeństwo, które myśli, że śmiecąc daje prace innym. Socjaliści. Tyle że od wielu lat nikt nie sprząta tych śmieci bo nie ma na to funduszy. Dlatego papierki w trawie nie robią większego wrażenia. A śmieć wydał mi się warty uwagi. Mrugał do mnie razem z podmuchami wiatru.
Podszedłem i okazało się że był to banknot 10 funtowy w pół zwinięty. Podniosłem i wróciłem na swoje miejsce. Tu zaczęły się ciężkie filozoficzne myśli. Dobry znajomy to zawsze dmuchał na taką znalezioną rzecz twierdząc że to szczęście. Jak nie patrzeć trochę tak, z drugiej strony skąd mam wiedzieć czy ten papierek nie jest talizmanem pecha. Już raz go ktoś zgubił. Teraz ja coś zgubie. Może będzie przyczyną problemów. Nie jest mój. Nie zarobiłem go. Poszedłem poniosłem, więc? Mówią że pieniądze leża na ulicy tylko trzeba umieć je podnieść. To uczyniłem. Ale czy to daje mi prawo do posiadania tego? Jak zaniosę na policje stracę dużo czasu – oni też. To może wezmę sobie znaleźne i po kłopocie. Ekonomicznie taniej. Bo jak oddam komuś to skąd mam wiedzieć na co ktoś to wyda? A karma mnie dopadnie.
Myślę, że tu muszę zaznaczyć, że dla mnie określenia “szczęścia” czy “pecha” to określenie abstrakcyjne używane tylko gdy nie rozumiemy przyczynowości zdarzeń. Nie zawsze musimy bo nie wiemy wszystkiego.
W swoich dywagacjach oparłem się o definicje prawa własności no i jeśli miałbym szanować te prawa to powinienem oddać to prawowitemu właścicielowi. Ale kim jest osoba, która to zgubiła? czy ta osoba legalnie zarobiła te pieniądze? czy były to pieniądze z oszustwa lub innej kradzieży? Najprościej olać ten dylemat schować do kieszeni i zapomnieć. To mi jednak nie dawało spokoju. Poczułem się źle będąc w posiadaniu obcych pieniędzy.
Japończycy czy Skandynawowie bardzo szanują prawo własności do tego stopnia że nawet nie pomyślą o tym by podnieść pensika z ulicy. Bo właściciel zawsze może tego szukać. Tak przynajmniej było w ich tradycji.
Po 20 minutach ciężkich walk w mojej głowie postanowiłem, że idę to zostawić tam gdzie było i zapominam o sprawie. I tu zauważyłem dwóch chłopaczków którzy przeczesywali trawnik. Okazało się że w drodze do szkoły jeden nich zgubił pieniądze, które dostał od babci. Oddałem im je i poszedłem do domu. No chyba że mnie gówniarze zrobili w konia….
A Ty co byś zrobił(a) w takiej sytuacji, czy można znalezienie Darwina (na rewersie) nazwać szczęściem czy pechem?